piątek, 8 września 2017

Prolog

  Każdy nosi klapki na oczach dzięki którym iluzorycznie żyje w przeświadczeniu o pewności swojego bytu. Cóż złego mogłoby się stać?  Rutyna codziennego wstawania, szykowania się do pracy, popijania porannej kawy czy przeklinania bezmyślnych kierowców w drodze do biura wydaje się tak komfortowa. Każdy żyje  własnym życiem - z dnia na dzień. Nie ma miejsca na stawianie pytania co mogłoby się stać gdyby…? Właśnie, gdyby. Ludzkie rozmyślania mogłoby doprowadzić jednostkę do straty zmysłów, kiedy uświadomiłaby sobie, co grozi jej w tym na pozór spokojnym w świecie. Ludzie przywykli do spoglądania mętnym wzrokiem w ekrany telewizorów i wyłapywania jedynie strzępów informacji z nieustannie płynącego potoku alarmujących wydarzeń. Coś do nich dociera, a coś odpływa w odmęty myśli. Ktoś kogoś napadł, ktoś zabił, ktoś dokonał przekrętu. Afera goni aferę. W miejscu którego nazwa jest zbyt trudna do wymówienia znów doszło do brutalnego zamachu. No tak, stało się. Jest przykro. Następuje chwilowa konsternacja, zaduma. Ale co więcej? Kiedy zło i cierpienie nie dotyczy człowieka osobiście bardzo łatwo pozostać na nie obojętnym i wrócić do konsumowania ciastka, spoglądając kątem oka na kolejny serwis informacyjny. Tak łatwo odseparować się niewidzialną kopułą otępienia i bierności, z której potrafi obedrzeć jedynie ból osobistego nieszczęścia.

   Ale co jeśli? Co jeśli... to... co do tej pory znamy i do czego przywykliśmy, nagle pęknie i zniknie? Wspomnienie poczucia bezpieczeństwa jedynie zamajaczy przed oczami jak przebita bańka mydlana. Wszystko, co do tej pory znał człowiek przepadnie bezpowrotnie. Świat stanie do góry nogami. Nastąpi nowy porządek, w którym zaczną się liczyć inne cele i wartości. Co jeśli już to nadeszło? Jeśli to już teraz zmieniło się wszystko i wszyscy? Polityka, religia, gospodarka, społeczeństwo, kultura. Wszystko to, co dzieje się w tej chwili, nie jest bez znaczenia. Tak łatwo uzyskać efekt domina. To czego chwytaliśmy się za pewnik zniknęło tak szybko Na początku miarowo, spokojnie, tak aby nie spowodować oporu społeczeństwo wobec zachodzących wydarzeń. Uśpiwszy obywatelską czujność łatwo było tępo nieodwracalnym w skutkach wydarzeniom . Tak niewiele głosów rozsądków pojawiło się, kiedy rozpoczął się wielki marsz ludów niosący dramatyczne w skutkach przeobrażania demograficzne. Drobne konflikty na Bliskim Wschodzie czy państwach Europy Wschodniej mimo wzbudzania iluzorycznej atencji światowych mediów pozostawały bez echa w działalności międzynarodowych organizacji. Ci którzy zwiastowali koniec czasów jakie znamy i ogólnoświatowy konflikt zbrojny traktowani byli lekceważąco i prześmiewczo. Apokalipsa jednak nadeszła siejąc niewyobrażalne zniszczenia, ustanawiając nowy porządek, tak bardzo okrutny, iż Ci którzy ostali się przy życiu zazdrościli poległym. Tylko bezduszne jednostki odnalazły się w nowej rzeczywistości przepełnionej przemocą, brutalnością i tyranią. 

   Wszystko co znane przepadło. Niektórym ciężko przełknąć te słowa. Ciężko zdać sobie sprawę z tego co się wydarzyło. Nie ma już spuścizny, którą zostawiły czasy starożytne. Wszelkie przejawy kultury stopniowo unicestwiano. Największe zabytki uległy celowemu zniszczeniu. Upadł system powszechnie akceptowanych norm i wartości. Przestano posyłać dzieci do szkół, zniszczono dobytek współczesnej nauki i techniki, odzierano z resztek człowieczeństwa w każdy możliwy sposób. Ferwor wojennej walki pochłoną tak wiele państw. Konflikt który rozpoczął się kilka lat wstecz od dawna kład się cieniem na społeczeństwa, które pozostawały wobec niego neutralne. Wyścig zbrojeń przybrał niewyobrażalny rozmiar, a napięcia na arenie międzynarodowej przyćmiły rozsądek światowych liderów. Trzy największe mocarstwa znanego nam świata skoczyły sobie do gardeł – Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny. Spory terytorialne stały się zarzewiem walk. Za cenne surowce przelano krew milionów istnień. Straty były tak ogromne iż nikt nie wychodził z walki zwycięsko. Machiny wszechświatowego terroru nie powstrzymały pokojowe pakty, ani organizacje, w których zrzeszyły się niegdyś państwa. Dyplomacja umarła, a wraz z nią wszelkie nadzieje na powrót do czasów pokoju. 

   Wykorzystano broń masowego rażenia. Trujące gazy. Bomby atomowe o niespotykane do tej pory sile. Walczące nacje doprowadzały się do samozagłady. Większość terytorium dawnej Rosji i Republiki Chińskiej zostało skażone. Wyjałowiona i toksyczna ziemia miała już nigdy nie nadawać się do zamieszkania. Wszystko obróciło się w pył. Mongolia przestała istnieć. Ludność cywilna została wymordowana. Informacyjny szum docierający zza linii frontu nie pozwalał na uzyskanie pełnego obrazu działań wojenny. Następujące w kolejnych latach odcinanie społeczności od mediów doprowadziło do międzynarodowej izolacji i ostatecznego zamknięcia się na działania prowadzone przez utrzymujące się ostatkiem sił rządy państw niezaangażowanych we wszechświatową wojnę. Ci, których ominęła wojna musieli zmagać się z jej pokłosiem. Światowy porządek został zburzony. Rządy państw demokratycznych upadały jeden za drugim. Zdegradowano religię. Kościoły katolickie, prawosławne, protestanckie, a także wszelkie ich odłamy zostały zlikwidowane. Przynależność do wspólnoty religijnej według nowego prawa podlegała karze tortur i publicznego linczu. Sfera życia publicznego została doszczętnie zajęta przez nową teokratyczną władze. Jedyna słuszna władza, jedyna słuszna religia, jedyna słuszna przyszłość. Wszystko w rękach jednego ugrupowania opanowującego zwierzchnie kierownictwo wśród narodów słowiańskich. Za sterami wypaczonego państwa stali kapłani z wizją nowego porządku. Ich wyobrażenie świata zostało oparte na zastraszaniu i groźbach. Osłabione społeczeństwo pozbawili dostępu do technologii i zdobyczy nauki ostatnich dziesięcioleci. Pozostawianie ludności w niewiedzy pozwalało na skuteczniejszą ich kontrolę. Kapłani Bractwa mieli krwawo zapisać się na kartach historii. Za swą siedzibę obrali ziemię pierwszych plemion lechickich i osiedli na terenach nadwiślańskich. Każdy dzień ich rządów przynosił coraz to głębsze przemiany społeczne. Przemysł rozrywkowy został zniszczony, możliwości działania przedsiębiorców na wolnym rynków gwałtownie ograniczono, majętnych ludzi wywłaszczano w imię nowego Boga, zaś kanały informacyjne dostosowano do potrzeb manipulacji motłochem. Nowa hierarchia społeczna pozwoliła na awans w strukturze rolnikom, rybakom i hodowcom zwierząt stanowiących jedynie źródło centralnie dystrybuowanego pożywienia w systemie znacjonalizowanego przemysłu spożywczego. 

   Czemu ziemie polskie stały się główną areną działań kapłanów? Państwo z burzliwą historią, marginalizowane na arenie międzynarodowej. Państwo, które starało się być blisko zachodu, lecz często było traktowane lekceważąco. Kraj, który wyszedł ze światowego konfliktu powierzchownie stabilny. Może to wstrzemięźliwe podejście do angażowania się w światową politykę imigracyjną tuż przed wybuchem wojny i oparcie się zalewowi zagranicznej ludności, która w państwach zachodnich przyczyniła się w kolejnych latach do nadmiernego obciążenie kulejącej gospodarki pozwoliła na utrzymanie względnego minimum egzystencjalnego obywateli. Ci zaś w następstwie nie poddali się wojennym nastroją i nie rzucili się w wir wojny domowej tak jak nastąpiło to przypadku krajów germańskich i romańskich. Zachód zginął z własnej ręki. Może to izolacja międzynarodowa i zamknięcie rynku na eksport i import pozwoliły na wcześniejsze dostosowanie się gospodarki do innego systemu i funkcjonowanie w czasie w którym świat pochłonęła walka. A może jedynie dlatego, że świat zapomniał o kraju nad Wisłą... może to jedynie przypadek sprawił, że państwo to urosło w siłę wtedy gdy pozostali znikali z powierzchni ziemi. Zaś bractwo niepostrzeżenie zajęło miejsce, które dawało im najlepsze możliwości. 

   Tlący się w oddali konflikt kreował rzesze bezpaństwowców i wojennych emigrantów, którzy stopniowo napływali do sterowanej przez Bractwo słowiańskiej ziemi. Fala napływu obcej populacji rozwarstwiła nadwiślańskie społeczeństwo. Kapłani szybko wykorzystali okazję i obrócili obywateli polskich ziem przeciwko nowoprzybyłym uchodźcom ukazując ich jako zagrożenie dla nowopowstałego porządku, zaś siebie ukazując jako protektorów porządku. Dając bowiem wroga otępiałej ludności mogli sprawować jeszcze skuteczniejsze rządy. 

   Ale co dalej? Czy życie wszystkich ma przypominać smutną wegetację? Byleby dożyć następnego dnia? Czy tak ma wyglądać lepsze jutro? Czy świat już nigdy nie będzie taki jak dawniej? A powierzchowne luksusy będą już zawsze przeznaczone jedynie dla  kapłanów, rolników i żołnierzy? Smutny byłoby to koniec. Rzeczywistość w której człowiek zdegradował się przez swe własne działania do przerażonego zwierzęcia walczącego o nadpsuty kawałek mięsa. Bowiem nigdy nie było jeszcze tak źle jak jest teraz...